Monday, February 4, 2013

Wielkie żarcie i reklamy czyli Super Bowl weekend

Właśnie warzę kolejną warkę mocnochmielonego AIPA ale mam trochę przerw w gotowaniu brzeczki więc piszę kolejny wpis na blogu:

W zeszłą sobotę obudzono w dość osobliwych oklicznościach pewnego świszcza. Zwierzątka te żyją dość powszechnie we wschodniej części Stanów i Kanady - można je często zobaczyć blisko miast, na polanach, starych cmentarzach. Amerykanie nazywają je potocznie groundhog (świnia ziemna), woodchuck (zżeracz drewna), whistle-pig (gwiżdżąca świnia) czy też land-beaver (bóbr lądowy). Jest to jedno z niewielu zwięrząt w Ameryce, których populacja wzrosła wskutek kolonizacji kontynentu. Po prostu ludzie wyrąbywali lasy tworząc pola i polany a to idealne miejsce dla świszczy. Dodatkowo wytrzebiono wilki, niedźwiedzie, rysie które polowały na te zwierzęta. Bardzo lubię je fotografować. Są dość nieśmiałe i choć wyglądają dość ciężko to bardzo zwinnie uciekają do swoich nor. Chwaliłem się tymi fotkami różnym znajomym amerykańskim i wielu z nich mówiło, że polowali na nie w dzieciństwie!
Zamiast do tarczy.

Ale wrócę do naszego gwałtownie obudzonego świszcza: Chciałem napisać, że obudzono go bezceremonialnie ale lepszym określeniem będzie bezpardonowo. Bo jego pobudka była elementem wielkiej ceremonii. W świetle kamer, przy błysku fleszy panowie ubrani we fraki i cylindry wyciągnęli go z norki i sprawdzili czy może on zobaczyć swój cień. W tym roku go nie zobaczył czyli wiosna ma nadajść szybko.

Wydarzyło się to w małym miasteczku leżącym w  Pensylwanii. Mieścina ta ma bardzo punkrockową nazwę  Punxsautawney a zwierzak nazywa się Phil czyli Filip. Samo wydarzenie stało się dość słynne dzięki filmowi “Dzień Świstaka”. Bo zwykła, nienaukowa nazwa świszcza to po prostu świstak.  

 Na fali popularności podobne imprezy zaczęły się mnożyć. I tak Staten Island Chuck z Nowego Jorku, kanadyjski Balzak Billy i Whiarton Willie oraz  Buckeye Chuck z Ohio przepowiedzieli, że wiosna szybko nadejdzie.
W zdecydowanej opozycji do nich stanęli: świstak General Beauregard Lee z Georgii oraz kanadyjczycy Winnipeg Willow, Shubenacadie Sam z Nowej Szkocji, oraz Fred z Quebecu -  którzy przewidzieli  jeszcze sześć tygodni zimy. Czyli nic nie wiadomo ale na pewno ci co
chcieli to mieli w sobotę dobrą zabawę.




Dwa woodchucki podczas zabawy. Photo by: www.magic-photographer.com

Woodchuck zombie. Mieszka na pobliskim starym cmentarzu co widać na focie :) Photo by: www.magic-photographer.com


Ostatnimi czasy pojawiło się też sporo zwierząt-wróżek które przepowiadają kto wygra najważniejszy mecz futbolu amerykańskiego Super Bowl.


Szaleństwo Super Bowl już dało się odczuć dzień wcześniej w sobotę w Dzień Świstaka. Sklepy spożywcze i alkoholowe przeżywały istne oblężenie przez wszystkich szykujących się na telewizyjne widowisko. A dzień to szczególny - tylko rodzinne Święto Dziękczynienia przebija Super Bowl pod względem konsumpcji.
W niedzielny wieczór przed ekranami telewizorów zastadło ponad 100 milionów Amerykanów
Miliard dwieście trzydzieści milionów skrzydełek kurczaka zostało zjedzonych przed ekranami TV. Najbardziej lubiane są tzw Buffalo Wings, czyli pieczone skrzydełka (bez panierki) polane bardzo ostrym sosem na bazie tabasco (sos pochodzi z miejscowości Buffalo w stanie Nowy Jork i stąd ta nazwa)

Pizza Hut sprzedała ponad 16 milionów kawałków pizzy a Dominos Pizza 11 milionów. Sprzedano też niezliczoną ilość chipsów, nachos oraz miliony słoików wszelakich dipów.  Dużą popularnością cieszyło się kolejne “sportowe” danie czyli chili dog. To zwykły hot dog który zalano sporą ilością mielonego mięsa w pikantnym sosie (chili con carne) obsypany często surową cebulą i serem.

Chili dog z cebulą w wersji Coney Island. (zdjęcie z Wiki)

Superbowlowy festiwal jedzenia nie należy do najbardziej wykwintnych ale za to jest dość zjawiskowy stąd też ten wpis na moim blogu.

Oprócz napojów gazowanych nazywanych tu po prostu soda (Coca-Cola, Pepsi, Sprite, Mountain Dew, Dr Pepper itd. to wszystko nazywa się sodą)  wypito miliony puszek i butelek najczęściej nijakiego piwa koncernowego.

Przyznam się bez bicia - nie znam się zupełnie na futbolu amerykańskim. Próbowałem. Pytałem się znajomych. z którymi oglądałem wcześniej mecze. Czytałem. Naprawdę się starałem zrozumieć ten sport. I nic. Na mnie to zupełnie nie działa i w moim odczuciu jest to dość nudne. Oglądam więc kolejne Super Bowl jako zjawisko.

Z mojej perspektywy sam mecz polegał przede wszystkim rna telewizyjnych reklamach. Wielkie firmy są skłonne płacić grube pieniądze aby ich reklamy znalazły się podczas Super Bowl. Szykują na ten czas coś nowego, często szokującego aby przyciągnąć uwagę widzów. Czasami mi się wydaje, że te reklamy są częściej komentowane niż sam mecz! Jeszcze długo po tym weekendzie będzie trwała dyskusja o reklamie Volkswagena z białym krawaciarzem w roli głównej, który mówi z jamajskim akcentem.


Sam mecz jest dosłownie poprzeplatany reklamami. 2-3 minuty meczu, 3-4 minuty reklam. I tak w kółko. Wydaje mi się, że zawodnicy celowo robią przerwy aby znalazł się czas na reklamę. Jest też jedna dłuższa przerwa podczas której występuje gwiazda muzyczna. Parę minut reklam podczas których technicy czynią cuda z płytą boiska. Maksymalnie szybko zamieniają je w super scenę muzyczną z pełnym oświetleniem i laserami. W tym roku gwiazdą była Beyonce a widzowie określili jej występ zarówno jako oszałamiający jak i jako straszliwie nudny :)

Jestem bardzo ciekaw czy ktoś mierzył produktywność Amerykanów w pomeczowy poniedziałek. Muszę się zapytać znajomego Amerykanina i wielbiciela futbolu z którym czasami się droczymy. Wystarczy mu powiedzieć, że nazwa football jest nieadekwatna do tego co się dzieje na boisku bo większość czasu to jajowate coś co nazywane jest piłką podawane jest z rąk do rąk. Znajomemu naszemu wówczas się zapalają oczy i zaczyna nam udowadniać, że jednak czasami ta “piłka” jest kopana :)

W następnym wpisie na blogu będzie ciąg dalszy amerykańskich etykiet piwnych - tym razem z muzyką SKA w roli głównej. Szykuję też recenzję mocnochmielonych amerykańskich IPA, CDA i, Stouta.


UAKTUALNIENIE z 11 lutego 2013:


Po wiosennych prognozach słynnego świstaka nadeszła wielka burza śnieżna Nemo i Nor'ester. Znalazłem na Facebooku takie zdjęcie - ktoś napisał "Świstak kłamał":



A jeszcze ktoś inny (z miejscowości New Heaven) ) zamieścił śmieszne zdjęcie śnieżnej lodówki:



No comments:

Post a Comment